poniedziałek, 2 stycznia 2017

2.Mecz u Ciebie.

-Czy ty już nigdy nie ruszysz się na imprezę? - pyta Kai, który razem z Diego od 20 minut próbują namówić mnie na wyjście do Klubu. Nie uśmiecha mi się iść znów tam po ostatnich atrakcjach.
-Czy ja jestem jedynym waszym znajomym?  Rozumiem Kai'a, bo nikt go nie lubi, ale ty Diego? - obaj spoglądają na siebie i chyba lekko wkurzeni zrywają się z miejsca.
-Zaciągniemy Cię tam siłą. - stwierdza Diego i obaj łapią mnie pod ramię i prowadzą do wyjścia z mojego mieszkania.
Wyrywam się z ich sidł i staje w miejscu. Odwracają się w moją stronę i patrzą jak na głupka.
-No chyba nie myślicie, że pójdę w dresach. - Wskazuję na swoje dość duże spodnie i kieruję się do swojej garderoby. Trzeba się doprowadzić do normalnego stanu. Mam nadzieję, że żaden idiota nie popsuję mi zabawy.
~~~
-Idę zamówić nam coś na poprawienie humoru. - mówi Diego od razu po dotarciu do loży. Rozglądam się po sali, która idealnie widać z naszego miejsca.
-Chyba zmniejszyli minimalny wiek, bo dzieciarnia opanowała sale. - Kai śmieje się pod nosem.
-To po prostu Ty jesteś stary, limit wciąż ten sam. - mierzę go wzrokiem i dogryzam.
-Ja przynajmniej wyglądam na swój wiek. Powinieneś się zacząć martwić bo wyglądasz jak niedożywiony 15-sto latek. - Burknął coś pod nosem i skierował wzrok w stronę sali.
-Wróciłem Panowie. - Oznajmił Diego, który dosiadł się do Kai'a i postawił przed nami 3 pełne szklanki.
-Mam nadzieję, że chociaż po tym zakręci się w głowie, bo ostatnio nawet nie czułem, że coś wypiłem. - stwierdzam biorąc dużego łyka alkoholu.
Po krótkiej chwili Diego prostuje się jak oparzony i spogląda na wejście do Klubu.
-Cholera to Fran przyszła z przyjaciółką. Powiedziałem jej, że oglądamy mecz u Ciebie. - parskam śmiechem i kieruję spojrzenie w tą samą stronę. Kiedy zauważam z kim dziewczyna mojego kumpla przyszła uśmiecham się i spoglądam na Kai'a. Podnosi swój wzrok z nad szklanki i ze zdziwieniem spogląda na mnie.
-Zobacz Twoja znajoma. - pokazuję mu szatynkę, która zajęła lożę wraz z Franceską niedaleko nas.
Kai spogląda na nią i krzywi się.
-Uwierz mi nie chcesz mieć z nią konfrontacji. Jeszcze takiego opierdolu nigdy nie dostałem. - spoglądam na niego ze zdziwieniem. Myślałem, że nikt nie pokona policjanta z wczoraj.
Kieruję wzrok na lożę dziewczyn i widzę znajomą twarz. Lahey.
~~~
-Proszę trzy Tequillę. - odpowiadam barmanowi, który przytakuję na moje zamówienie. Naglę obok mnie stoi postać Issac'a. Cóż za zbieg okoliczności.
-Szefie 2 Pina Colady i 1 Whisky. - wykrzykuje lekko wstawiony. 
-Lahey nie widzisz, że jest kolejka. -spoglądam na niego opierając się o blat. Brunet tylko słysząc mój głos zaciska szczękę. 
-Verdas, dawno Cię tu nie było. - kieruję swój wzrok na mnie z lekkim uśmiechem. Żebym Ci zaraz jej nie przestawił.
-Tak na przyszłość naucz swoją dziewczynę jeździć autem, bo przez jej głupotę mam skasowane auto. - Tak wiem, że to Kai. Lahey tylko kieruję wściekłe spojrzenie na mnie a ja wiem jak to za chwilę się skończy.
-Lepiej odejdź zanim ta pusta szklanka wyląduje na twojej pustej bani. -śmieje się pogardliwie.
Tak, lubię prowokować. 
-Nie pamiętasz jak to ostatnio się skończyło. Twoja Holly pewnie rzuciła Cię jak zobaczyła Twoją pobitą mordę. - Nie muszę długo czekać zanim Issac prostuje się. Postanawiam zrobić to samo. 
Może i jest wysoki ale ja niestety jestem wyższy..
-Mylisz się. Ja przynajmniej powstrzymuję się i nie podnoszę pięści na kobiety. - Trafił..
Momentalnie moja pięść ląduje na jego fałszywej mordzie. Nie wiecie jak bardzo uwielbiam go nawalać. Za to co zrobił mogę to robić za każdym razem. Nie przestaje puki ktoś nie odciąga mnie od jego marnej sylwetki. Ręce Diego i Kai'a przytrzymują mnie ale nie są zbyt skuteczne bo znów rzucam się na Isaac'a. Budzi mnie dopiero krzyk i wrzeszczenie jakiejś kobiety. 
-Isaac! Co tu się do cholery dzieje! - spojrzenie moje i szatynki spotykają się. Jej oczy momentalnie wyrażają gniew kiedy dostrzega Kai'a za mną. 
-To znowu Ty i Twój super nieuważny brat. - prostuję palce u rąk, żeby krew mogła swobodnie dopłynąć.
-Powinieneś go pilnować, chociaż widzę, że obaj jesteście tacy sami. - Spoglądam przez ramię na brata, który unika wściekłego spojrzenia szatynki. Podchodzę powolnym krokiem do niej.
-To Ty powinnaś trzymać swojego chłoptasia na krótkiej smyczy i wytłumaczyć mu, żeby nie wkręcał się w nie swoje sprawy! - syczę przez zaciśnięte zęby. Oczy nieznajomej momentalnie łagodnieją.  Kiedy odwracam się w stronę chłopaków słyszę ciche Dupek. Spoglądam na nią przez ramię i widzę jak próbuję docucić Lahey'a.
-Diego! Mieliście oglądać mecz u Leona! - wrzeszczy Francesca, która momentalnie podchodzi do naszego słodkiego grona.
-Spokojnie Fran my już wychodzimy i idziemy naprawdę oglądać mecz. - mówię już trochę spokojniej do dziewczyny Diego.
-Mam nadzieję, a z Tobą porozmawiam później. - wskazuje palcem na Diego.
-Ojj tak porozmawiamy Franuś... Nie tylko ja jestem winny.. - prycha Hernandez.
Jedyne co chcę to wrócić i napić się czegoś konkretniejszego.
~~~
Witam wszystkich!
Jak tam po Sylwestrze? Ja dopiero dzisiaj wróciłam i zrobiłam sobie jeden dzień wolnego więcej.
Zostawiam wam to coś u góry i zmykam.
Zapraszam do komentowania!
Istnieje również zakładka Bohaterowie, do której też zapraszam! #chamskareklama xDDD
Do następnego! ;*


2 komentarze:

  1. Cudowny!
    Ahh. Ta dwójka sobie nie odpuści tak łatwo. Nie dziwię się. Zarówno jedno jak i drugie jest uparte.
    Może kiedyś dojdą do porozumienia.
    Wychodzi na to, że wredny typek oberwał. Dobrze mu tak.

    Do następnego! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Uparci to mało powiedziane xd
    Cudowny <3

    OdpowiedzUsuń