czwartek, 15 czerwca 2017

4.Przeszłość

Budzi mnie głośny dzwonek. Kiedy uświadamiam sobie, że skończył się mój upragniony weekend klnę i sięgam po telefon, aby wyłączyć dudniący mi w uszach budzik. 7:00. Pomyślicie sobie, że to nie jest tak rano. Jestem człowiekiem, dla którego 10 to jest wcześnie. Teoretycznie mogę chodzić do pracy na którą chcę ale wolę wstać szybciej, zrobić wszystko i wrócić do domu.
Kiedy ubiorę się i ogarnę swój wygląd idę zrobić sobie kawę. Schodząc na dół widzę Kai'a, który leży na kanapie i najwidoczniej śpi przykryty swoją kurtka. Podchodzę cicho do niego i krzyczę:
-Wstawaj! - Młody podnosi się nagle do pozycji siedzącej i łapie się za głowę.
-Czy Ciebie do końca powaliło? - Pyta i chowa swoją twarz w dłoniach.
-Powaliło może nie, to tylko zemsta za wczoraj. - Uśmiecham się do niego i ruszam przygotowywać kawę. Słyszę tylko ciche warknięcie z jego strony.
-Dzisiaj masz się stawić u taty w firmie. - Mówię czym dołuję go jeszcze bardziej.
-Dlaczego? - Pyta wstając z kanapy. -Przecież ja tam nie pracuję. - Dopowiada.
-No właśnie chce Ci dać szansę. - Odpowiadam pijąc gorącą ciecz.
~~~
-Diego to jak z tą niespodzianką? - zwracam się do przyjaciela stając obok niego.
-Cóż myślałem nad tym z Fran i mam małe pytanie do Ciebie. - odpowiada i spogląda na mnie. 
-Zgodziłbyś się na to, żeby ta impreza była u Ciebie? - pyta.
-Dlaczego niby u mnie, mam mniejsze mieszkanie. -odpowiadam.
-No wiesz przyjechali teściowie, a wolę nie robić przy nich imprez. - odpowiada.
-Psujesz mi okazję poderwania matki Fran. - wypalam udając pretensje.  Spokojnie, żartuje. Wasz Leon nie leci na starsze kobiety.  Diego tylko lekko śmieje się z moich słów. Czyli jeszcze ma jakiś rozum.
-Słuchaj muszę lecieć. Mam jeszcze trochę papierów do przejrzenia. - mówię żegnając się tym z brunetem.
Kiedy wchodzę do gabinetu zastaję tam mojego Ojca.
-Coś się stało, tato? -Pytam widząc jego zły wyraz twarzy.
-Musimy poszukać nowej sekretarki. Noelia nic nie potrafi załatwić.
-Wyrzuciłeś ją? - pytam, ponieważ nie chce jej przekazywać tej złej informacji.
-Tak, trzeba jak najszybciej znaleźć kolejną. - odpowiada i wychodzi z mojego miejsca pracy. Nie wiem, która to już sekretarka, ojcu nigdy żadna nie pasuje.
Nie wiem jak szybko znajdę kolejną chętną na to stanowisko.
~~~
Zastanawiam się czy to dobry pomysł żeby ta impreza odbyła się u mnie. Jeśli Castillo przyjdzie, co jest pewne, możliwe że Lahey też się pojawi. Jego na pewno nie wpuszczę do własnego mieszkania.
Mam nadzieję, że zatrzaśnie się w jakiejś windzie i nie będzie mógł wyjść przez cały dzień. 
Idę w stronę parkingu kiedy w oddali widzę szatynkę. Kiedy mnie zauważa posyła lekki uśmiech, który po paru sekundach znika. Postanawiam podejść i spytać o jutrzejszą imprezę.
-Cześć, gdzie się wybierasz? - pytam zaczynając jakiś temat.
-Od kiedy Cię to obchodzi? -odpowiada. Zobaczcie jakie kobiety są zmienne, najpierw się do mnie uśmiecha a teraz już chamsko się odzywa. Ja was nie ogarniam!
-Właściwie nie obchodzi, ale chciałem zacząć jakiś temat. - mówię patrząc w jej czekoladowe oczy, co najwidoczniej ją peszy bo odwraca ode mnie wzrok co kilka sekund.
-Więc? - pyta. Upijam łyk gorącej kawy, która nie jest wyjątkowo dobra.
-Chciałem się spytać czy przychodzisz jutro na tą niespodziankę dla Fede i Ludmiły. - odpowiadam czym trochę dziwię Castillo.
-To jest jutro? - pyta wyciągając mały kalendarzyk z torebki, która idealnie pasuje do jej stroju.
-O cholera, więc muszę iść na zakupy a miałam nadzieję, że mogę spokojnie iść do domu. - śmieje się. Podoba mi się jej śmiech. 
-Raczej nie trzeba się stroić, jak się upijesz ładny strój nic nie da.- odpowiadam po czym kolejny raz słyszę melodyjny śmiech szatynki.
-Nie idę po ciuchy. - mówi po czym wyrywa mi kawę z dłoni i posyła uśmiech. Nie powiem zaimponowała mi tym. Po chwili wymija mnie i idzie w stronę pobliskiego marketu.
-Jak chcesz mogę Ci postawić kawę. - mówi, kiedy odwraca się w moją stronę i posyła cwany uśmiech.
~~~
-Wiec impreza jest u Ciebie? - pyta na co skinam głową. -Więc jeśli chcesz przyjść to zamknij swojego man'a w jakiejś piwnicy, żeby nie przylazł. - upijam kolejnego łyka kawy. Pomyślicie sobie pewnie Leon tak fajnie wam się rozmawia czemu to psujesz. Otóż wyjaśnię wam. Po pierwsze nie chcę psuć niespodzianki Ludmile i Fede, a po drugie jeśli będę pijany to może się to źle dla niego skończyć.
-Isaac nie wie nawet o tej imprezie. - mówi bez emocji. Zaskoczyła mnie, normalnie by nawrzeszczała na mnie. -A tak w ogóle, dlaczego wy tak siebie nienawidzicie? - pyta czym dołuje mnie, ponieważ miałem nadzieję, że nie będę musiał już tego nigdy wspominać.
-Powiem Ci szczerze. Z jednej strony powiedziałbym Ci to, żebyś wiedziała co zrobił ale nie chcę żebyś cierpiała i czuła się nie pewnie w swoim związku. - spogląda na mnie spod rzęs.
-Nie sądzisz, że powinnam wiedzieć o jego przeszłości? -pyta tym samym  cięgnie ten temat dalej.
-Lepiej się nad tym zastanów. - odpowiadam po dłuższej chwili. -Słuchaj muszę już iść mam jeszcze parę papierów do ogarnięcia, więc muszę jechać po nie do biura. - mówię kiedy zapada niezręczna cisza.
-Pomóc Ci? Trochę się na tym znam. - pyta Castillo co mnie trochę dziwi. Patrzę na zegarek i widzę godzinę 17. -Nie chcę Cię zatrzymywać, bo to zajmie trochę czasu. Lehay będzie się martwić. - szatynka tylko prycha na moje słowa. - Chodź. - odpowiada i ciągnie mnie w stronę wyjścia z lokalu.
~~~
-Ładnie mieszkasz. - mówi szatynka rozglądając się po mieszkaniu. Uśmiecham się do niej i zdejmuję swoją marynarkę. -Rozgość się a ja szybko pójdę się wykąpać. - mówię i wbiegam po schodach do swojej sypialni zgarniając swoje dresy i zwykły t-shirt.
Po chwili wychodzę z łazienki i widzę szatynkę przeglądającą dokumenty.
-Mogłaś poczekać na mnie. - mówię podchodząc do kanapy na środku salonu. Dosiadam się do niej i biorę część dokumentów.
-Czemu ich tak dużo? Z tego co się orientuję to praca sekretarki. - mówi. Wzdycham i przelatuję wzrokiem po kartce.
-Mój ojciec ją zwolnił. Nie wiem jak i gdzie znajdę nową, ale jak na razie ja muszę się z tym uporać.
-Mogę ją zastąpić na czas aż nie znajdziesz nowej. - proponuję czym mnie zadziwia.
-Jeśli chcesz, zgoda. - odpowiadam posyłając jej szczery uśmiech, który odwzajemnia. -Dziękuję za pomoc.- dopowiadam.
~~~

Hej? Tak wiem dłuuugo mnie nie było ale chciałam dobrze zakończyć rok szkolny. Udało Się :)
Zostawiam wam/Ci bo nie wiem czy ktoś tu jeszcze jest, ten rozdział.  Do następnego kiedyś. :D
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz