niedziela, 2 lipca 2017

5. Wieczór panieński i kawalerski.



Wchodzę szybkim krokiem do biura, spóźniłem się na spotkanie. Mogę pożegnać się z podpisaniem umowy. Przyspieszam krok, widząc zdenerwowanego Diego, który na pewno czeka na mnie .
-Cholera, Verdas uduszę Cię musiałem przekonywać ich, że Twoja żona zaczęła rodzić i musiałeś ją zawieść do szpitala. - mówi szybko pokazując ręką na drzwi do sali gdzie zawsze odbywają się spotkania.
-Ale ja nie mam żony. - mówię. Brunet przekręca oczami. - Spanikowałem okey? Leć tam. - Pośpiesza mnie a ja szybko pcham mahoniowe drzwi.
-Witam, przepraszam za spóźnienie... - mówię i witam się z kontrahentami.
~~~
-Nie wierzę, że dali mi szansę i zgodzili się na tą umowę. - mówię i dziękuję w głowię. 
-Głupi ma zawsze szczęście. - mówi i uderza mnie pięścią w ramię, słyszę tylko jej śmiech.
-Nie pozwalaj sobie. - mówię i podchodzę stając na przeciwko niej. Kiedy spojrzała na mnie szybko odwróciła wzrok. Parskam śmiechem i odchodzę do swojego biurka. Violetta przyszła do mnie, ponieważ ją o to wczoraj prosiłem. Chcę z nią przeanalizować projekt budowy, a raczej finanse. 
-Pokaż mi to - mówi wskazując na leżące obok laptopa papiery dotyczące kosztów budowy. 
Po godzinie stwierdziła, że to dobra inwestycja. 
-Chcesz tu pracować? - pytam prosto z mostu. Kobieta odwraca się w moją stronę i patrzy dużymi oczami. -Co tak się patrzysz na mnie? - pytam powstrzymując śmiech. 
-Nie, nie mogę. Mogę Ci jedynie pomagać. - mówi i odwraca się na pięcie. 
-Dlaczego? Przecież dobrze nam się pracuje, znasz się na tym jesteś odpowiednia na to stanowisko. - mówię szybko i zatrzymuję ją w połowie drogi do windy. 
-Cholera, nie rozumiesz jakby Isaac się o tym dowiedział zabił by mnie i Ciebie. - prycham.
-Co? - dopowiada sycząc przez zęby. 
-Okey, jak chcesz. Mam nadzieję, że chociaż mi pomożesz? - pytam podchodząc do niej. 
-Jeśli będzie to konieczne. - mówi i odchodzi zostawiając mnie samego. 
~~~
Zaraz ma się zjawić Fran i Diego. Mają pomóc mi przystroić salon. Później mają do mnie przyjechać Ludmiła i Fede, raczej niczego się nie spodziewają.  Robię sobie kawę i zaglądam w karton z ozdobami. Pewnie po wszystkim zostanę ze sprzątaniem sam. Może zapłacę Kai'owi. Nie on nawet miotłą się nie umie posługiwać. Słyszę dzwonek do drzwi, więc podchodzę je otworzyć. Moim oczom ukazuję się Fran z promiennym uśmiechem i Diego. Witam się z nimi po czym dostrzegam jeszcze jedną osobę. Violetta. Podchodzi nieśmiało do drzwi i mówi ciche "Cześć".
-Cześć- odpowiadam i wpuszczam ją do środka. 
-To jak Leon  zabieramy się za ogarnianie tego wszystkiego. - mówi Diego. Podchodzę do niego z kawą. -A dasz mi się napić kawy? 
~~~
-Już są!! - krzyczy Violetta stojąca przy oknie. Wcale Cię nie widać.
- Dobra chodź tu. Ja im otworzę a wy krzyknijcie niespodzianka. - mówię i czekam przy drzwiach aż zadzwonią. Kiedy dzwonek rozbrzmiewa na cały dom, otwieram szybko drzwi. Razem z przyjaciółmi krzyczymy Niespodzianka. 
-Co to za okazja. - pyta zdziwiona Ludmiła.  Zapraszam ich do środka. 
-Dziś jest wasz wieczór panieński i kawalerski. - mówię podchodząc do szatynki i obejmuję ją ramieniem, która natychmiastowo strąca. Spoglądam na nią a ona morduje mnie wzrokiem. Nigdy jej nie zrozumiem. 
-Jezu mamy najlepszych przyjaciół. - mówi Fede i zbija piątkę ze mną i Diego. 
Siadamy razem na kanapie i zaczynamy nasze świętowanie. 
~~~
Jest już późno ale nam to nie przeszkadza, razem z chłopakami mamy nieźle wypite. No co chyba trzeba wypić za przyjaciela, który już niedługo będzie żonaty? Nie oceniajcie mnie.
-Zaraz wracam. - mówię i kieruję się do toalety. W tym czasie dzwoni dzwonek do drzwi. Kto to niesie? Może Kai zapomniał kluczy. Ma szczęście, że nie śpię.  
Wychodzę z pomieszczenia i widzę rozwścieczonego Lehay'a i Violettę próbującą go uspokoić.
-Jakim prawem wchodzisz do mojego domu, wiedząc, że Cię z niego wyrzucę na zbity pysk. - mówię podchodząc szybko do niego. - Przyszedłem po swoją dziewczynę, i nie spinaj się tak Verdas. - odpowiada i klepie mnie po ramieniu. Automatycznie moja pięść ląduje na jego krzywej twarzy. 
Chcąc dokończyć to co zacząłem chce podejść do Isaac'a ale zatrzymuje mnie Fede z Diego. 
-Violetta wychodzimy. - mówi stanowczo i chce wyjść z mojego mieszkania. 
-Nie. - słyszę sprzeciw ze strony szatynki. - Świętuję ze swoimi przyjaciółmi. - mówi i podchodzi do Lahay'a. - Chodź na chwilę na zewnątrz. - prosi ją na co przytakuje i wychodzą. Przysięgam gdyby nie chłopacy to dawno był by nieprzytomny. Po chwili do domu wbiega zapłakana Violetta i trzyma się za policzek. -Zabiję go! - krzyczę i doganiam tego chorego dupka.
Kiedy chwyta za klamkę od samochodu odwracam go i uderzam z całej siły nie przestając. Wymierzam ciosy bez opamiętania. W tym czasie udaje mu się uderzyć mnie, ale nie przejmuje się tym tylko dalej moja pięść obija się o jego twarz. Bije bez opamiętania. Nagle czuje równie silne ramiona odciągające mnie od ledwo żywego Isaac'a.  Diego prowadzi mnie do domu i każe uspokoić. Ostatni raz miałem tak rok temu tylko nikt mnie nie odciągnął. Siadam na kanapie i patrzę się bez celu na ścianę. Lu spogląda na mnie z lekkim strachem w oczach, tak samo jak Fran.
-Może idźcie do Violetty. - proponuje Federico. -Ja muszę pogadać z Leonem. - dopowiada i skupia swoje spojrzenie na mnie. Spoglądam na niego spod rzęs.
-Nie przypomina Ci coś ta sytuacja? - pyta a ja odwracam wzrok. - Chciałeś powtórzyć historię z przed roku jak prawie zabiłeś Tyler'a? - dopowiada. Prycham.
-Za tamto też należy się Lehay'owi. Pasquarelli tylko kręci głową i wstaje z kanapy.
-Powinieneś nad tym panować. - dopowiada i idzie do Diego, który woła go wcześniej aby odwieźć
tego śmiecia do szpitala.


"Mylisz się. Ja przynajmniej powstrzymuję się i nie podnoszę pięści na kobiety."


Jakoś minąłeś się z celem Lehay.

 Postanawiam zobaczyć co z Violettą, zamknęła się w mojej łazience i nie chce otworzyć nawet dziewczyną. Podchodzę powoli w stronę dziewczyn posyłając im spojrzenie, którego unikają.
Odsuwają się od drzwi, dzięki czemu mam lepsze dojście.
Pukam cicho. Słyszę tylko cichy szloch zza drzwi.
-Violetta, otwórz. - mówię cicho nie chcąc jeszcze bardziej wystraszyć Castillo. Żadnego odzewu.
-Chociaż wpuść mnie do środka bo ze mną też nie jest najlepiej. Wezmę plastry i wychodzę. - mówię i dopiero moje rozcięcia dają o sobie znać, ponieważ zaczynają piec. Słyszę ciche kroki, a za chwilę przekręcanie zamka. Pcham lekko drzwi i widzę zapłakaną szatynkę. Podchodzę do lustra i otwieram je wyjmując opakowanie plastrów. Zamykam lustro i przyglądam się swojej twarzy. Krew cieknie z mojego łuku brwiowego. Spoglądam w odbiciu na dziewczynę. Dalej szlocha. Podchodzę do niej i podaje jej rękę. -Chodź. - mówię kiedy spogląda na mnie zaszklonymi oczami. Ujmuje moją dłoń i staje na przeciwko mnie.  Odwracam się do umywalki i wyjmuje spod niej czysty ręcznik.
Mocze go w zimnej wodzie i wyżynam go jak najmocniej. Przykładam jej do zaczerwienionego policzka, uważając na jej rozcięty policzek. Spoglądam w jej oczy, które są pełne bólu.
Tak bardzo jest mi jej szkoda. -Daj opatrzę Ci policzek. - mówię i sięgam po wacik i wodę utlenioną.
Nalewam ją na miękki puch i przykładam do jej małego rozcięcia. Momentalnie syczy z bólu i chwyta moją dłoń. Posyłam jej przepraszające spojrzenie ale o dziwo Violetta lekko uśmiecha się do mnie. Odkładam płatek lekko ubrudzony jej krwią. Odklejam plaster i naklejam na jej kość jarzmową. -Gotowe. - stwierdzam i odwracam się do lustra chcąc zająć się swoimi trochę większymi śladami. Orientuję się, że moja koszula jest cała we krwi mojej i Lehay'a.
-Daj. - słyszę za sobą a po chwili szatynka ujmuje moją dłoń i zabiera wacik nasączony wodą utlenioną. Odwracam się do niej i lekko opieram o umywalkę. Castillo starannie ściera już zaschniętą krew z mojej twarzy przelotnie spoglądając na moje oczy, które obserwują jej skupienie na twarzy.
-Wiesz, że nie musisz tego robić. - zaczynam kiedy przemywa okolice pod moim nosem.
-Ty też nie musiałeś. - odpowiada cichym, trochę zachrypniętym głosem. -Ale dziękuję. - dodaje i posyła mi uśmiech, którego aż ciężko  nie odwzajemnić.
~~~

BUUUM! Jest 5. Podoba mi się ten rozdział, i jest nawet dość długi.
Nie będę się rozpisywać na jego temat, to wasza robota hihi <3
Zakochałam się w robieniu krótkich Editów czy jak to tam się nazywa. 
Jeśli ktoś chce zobaczyć mój pierwszy to niech napiszę, podeślę. :)
Do następnego!

CHCE ZOBACZYĆ CHOCIAŻ JEDEN KOMENTARZ :) 






2 komentarze:

  1. Mi tam nie jest żal Lehay'a, należało się mu.
    Leon taki troskliwy przemywa jej ranę.
    Świetny rozdział ♥
    Ja chciałabym zobaczyć twój pierwszy edit!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.youtube.com/watch?v=ijKFgR4rTW8 Amatorski. Dopiero zaczynam ♥

      Usuń